Cześć, jestem introwertykiem/WWO” – czyli o potrzebie identyfikacji
Skoro trafiłeś na tę stronę, to istnieje duże prawdopodobieństwo że uważasz siebie za introwertyka, bądź też masz taką osobę w swoim najbliższym otoczeniu. Co więcej, najprawdopodobniej jest to dla Ciebie dosyć istotny element Twojej tożsamości, coś co w jakiś sposób Cię określa, identyfikuje. Wielu z nas nawiązując nowe znajomości jako pierwszą ze swoich cech wymienia introwertyzm. Coś w stylu “Cześć, jestem Zosia, mam 25 lat i jestem introwertyczką”. Ale czy zastanawiałaś się kiedyś dlaczego tak jest? I kiedy właściwie potrzeba identyfikacji z tą właśnie cechą osobowości staje się tak ważna?
Kiedy jesteśmy dziećmi, najprawdopodobniej opisujemy siebie w nieco inny sposób. Wiek, może miejsce zamieszkania, rodzice czy szkoła. Mały 6-letni antek raczej nie nazwie siebie introwertykiem. I to pomimo tego, że czujne osoby już w tak wczesnym wieku z łatwością zauważą u niego zachowania wskazujące na taki rodzaj osobowości. Z moich obserwacji wynika, że najczęściej pierwsze próby identyfikacji z introwertyzmem pojawiają się mniej więcej w czasie wchodzenia w dorosłość. Lub nawet znacznie później. Są osoby, które dopiero w wieku 30 czy 40 lat po raz pierwszy stykają się z pojęciem introwersji. Lub dopiero wtedy zaczynają je dogłębnie analizować. Ten moment jest więc cechą bardzo indywidualną, ale zwykle charakteryzuje go, bądź też wywołuje jedna ważna rzecz – poczucie inności.
Wszystko jest względne
Dlaczego zaczynamy szukać określonych informacji na swój temat i próbujemy je w jakiś sposób sklasyfikować? Najczęściej dlatego, że zauważamy różnice pomiędzy sobą a innymi osobami w naszym otoczeniu. To jak siebie widzimy jest zawsze w jakiś sposób względne i zależne od filtru jaki nakłada na nas wszechobecne programowanie. Nasza przeszłość, doświadczenia czy środowisko w którym żyjemy. A przede wszystkim – inni ludzie, bo to oni są dla nas punktem odniesienia. Dla przykładu, osoba która ma 190 cm wzrostu nigdy nie określiłaby się jako wysoka gdyby wszyscy wokół byli podobnego wzrostu. Ale że spotyka na swojej drodze osoby o wzroście 160 cm, zaczyna zauważać i odczuwać różnicę, którą trzeba jakoś nazwać. Identycznie jest chociażby z introwersją czy wysoką wrażliwością.
Zauważamy co nas różni
Zaczynamy określać się mianem osób wysoko wrażliwych, gdy zaczynamy zauważać że inne osoby inaczej reagują na określone bodźce. Lub że są na nie mniej wyczuleni. Że nie czują tak jak my, że coś nas różni. Początkiem identyfikacji jako introwertyk czy introwertyczka jest najczęściej obserwacja dotycząca innego poziomu potrzeb i tolerancji w kwestii spędzania czasu z innymi ludźmi. A zwłaszcza w większych grupach. Co więcej, im większe te różnice i im rzadsza jest cecha którą posiadamy (faktycznie lub empirycznie), tym silniejsza będzie potrzeba utożsamiania się z nią.
Dla przykładu, wyobraźmy sobie, że w zespole zespole pracowników połączymy ze sobą kilkunastu ekstrawertyków i dwóch czy trzech introwertyków. Ci pierwsi najprawdopodobniej będą czuli się swobodnie i nie będą czuli potrzeby zastanawiania się nad tym dlaczego zachowują się tak czy inaczej. Bo ich sposób bycia samoistnie stanie się pewnego rodzaju normą w tym środowisku. Natomiast nieliczni introwertycy mogą poczuć się nierozumiani i będą bardziej skłonni szukać przyczyn takiego stanu rzeczy. W efekcie pierwsza grupa niekoniecznie będzie silnie przywiązana do określania siebie mianem ekstrawertyków. Za to nieliczni pozostali będą mocno utożsamiać się z pojęciem ‘introwertyzm’.
Refleksja przychodzi z czasem… lub problemem
Niestety często jest tak, że dopiero kiedy jakaś kwestia zaczyna nam doskwierać, to zaczynamy ją bardziej dogłębnie analizować. Najlepszym przykładem jest tutaj chociażby nasze zdrowie. Dopiero w momencie kiedy zaczyna szwankować i pojawiają się symptomy chorób, zaczynamy tak naprawdę zastanawiać się nad tym dlaczego tak jest. I jak powinniśmy o siebie dbać. Podobnie jest również z naszymi cechami osobowości. Najczęściej zaczynamy interesować się tą tematyką w momencie, kiedy dotyka nas poczucie że ‘nie pasujemy’ do otoczenia. Bądź też że nie czujemy się rozumiani przez innych ludzi.
Zauważam to bardzo wyraźnie obserwując naszą grupę Introwertyków i WWO na Facebooku. Zdecydowana większość osób dołącza do nas w momencie, kiedy z czymś sobie nie radzą. Czy to w relacjach z innymi, czy to z jakąś konkretną sytuacją która ma miejsce, czy też sami ze sobą. Szukamy informacji, zrozumienia, rad, czy też po prostu bezpiecznego miejsca w którym ktoś nas wysłucha. Dopóki wszystko w naszym życiu układa się dobrze, pewnie nie poczulibyśmy potrzeby wkładania siebie do szufladki z napisem ‘Introwertyk’ czy ‘Osoba Wysoko Wrażliwa’. Ale kiedy pojawia się jakiś problem, poszukujemy przyczyny i lubimy stawiać diagnozy. Bo dzięki temu łatwiej jest nam sobie to wszystko poukładać. Wiemy już co wpisać w Google żeby trafić na rady dla osób takich jak my. I jest to najzupełniej w porządku, niemniej jednak warto też zastanowić się, co leży u podłoża sytuacji czy odczuć, które nas do tego miejsca doprowadziły.
Zwróć uwagę na punkt odniesienia
Po pierwsze, skoro czujemy się inni niż pozostali, lub uważamy że gdzieś nie pasujemy – zastanówmy się. Co tak naprawdę uważamy za normę i punkt odniesienia? Z czym się porównujemy? Czy jest to najczęściej występująca tendencja w grupie ludzi w której się obracamy? W naszym miejscu zamieszkania? A może w kraju czy też na całym świecie? Pamiętajmy że to, co jest ‘normalne’ na przykład dla członków naszej rodziny, może być zupełnie niezrozumiałe dla innej grupy ludzi żyjącej tuż obok. Podobnie standardy dotyczące wyglądu czy zachowania będą różnić się w zależności od wielu czynników. Takich jak to z jakimi grupami społecznymi mamy do czynienia, gdzie pracujemy. W jakiej rodzinie się urodziliśmy, w jakim kraju mieszkamy, do jakiej grupy towarzyskiej należymy. I tak na przykład introwersja będzie znacznie powszechniejszym zjawiskiem w krajach Skandynawskich czy też wśród osób zatrudnionych jako programiści. A zupełnie odwrotnie będzie wśród mieszkańców krajów Latynoskich specjalizujących się w sprzedaży bezpośredniej.
’Normalność’ to fikcja
Dlaczego w ogóle o tym mówię? A dlatego, że warto podkreślić fakt, że coś takiego jak ogólnie przyjęte normy tak naprawdę nie istnieje. ‘Normalne’ jest tak naprawdę to, co sami jesteśmy w stanie za takie uznać, co jest zgodne z naszymi osobistymi wartościami i punktem widzenia. I nasza opinia czy sposób zachowania wcale nie muszą być powszechne żeby miały rację bytu. Tak naprawdę warunek jest tylko jeden – tym, jacy jesteśmy, nie powinniśmy aktywnie i intencjonalnie wyrządzać krzywdy innym. Wszystko poza tym jest naszą indywidualną kwestią i nikt inny nie musi tego rozumieć lub nawet akceptować. Najważniejsze jest to, żebyśmy sami zaakceptowali siebie ze wszystkimi swoimi cechami i nie próbowali dopasowywać się do większości. Mogłoby to bowiem nie tylko wyczerpać nasze zasoby energii, ale też uniemożliwić nasz rozwój. Pełny, niezakłócony rozwój, najlepiej wykorzystujący naszą unikatowość.
Potrzeba uporządkowania
Pewne jest jedno: każdy z nas jest inny i wszyscy się od siebie różnimy. Opisywanie pewnych tendencji w społeczeństwie jest tylko próbą zagarnięcia grup osób pod wspólny mianownik, po to żeby łatwiej było pewne zjawiska opisać, zbadać, zrozumieć. Nasz umysł gorzej radzi sobie w chaosie, podobnie jak trudno jest zarządzać grupą pełną indywidualności. Stąd też próba uporządkowania pewnych faktów i sklasyfikowania tendencji, które jednak są silnym uproszczeniem i nie pokazują pełnego obrazu sytuacji.
Wiele osób próbuje się do tych ogólnych standardów dopasować, starając się postępować ‘właściwie’ i szukając akceptacji. Presja jest silna, bo jesteśmy uczeni takiego postępowania już od najmłodszych lat, na chwili obecnej kończąc. Introwertycy i WWO często słyszą teksty w stylu: “Jasiu, idź pobawić się z innymi dziećmi, zobacz jak Marcelek się ładnie dogaduje z innymi”. “Musisz się więcej zgłaszać i udzielać w trakcie lekcji, praktycznie nie widać cię w naszych grupowych dyskusjach”. “Dlaczego nie uczestniczył Pan w naszej imprezie firmowej, integracja w zespole jest dla nas bardzo ważna.” I ok, być może kiedy ulegniemy takiej presji od czasu do czasu, to nic nam się nie stanie, a nawet przyniesie to nam jakieś korzyści. Jednak najczęściej nie będzie to działać regularnie i na dłuższą metę. A na pewno nie będzie nam służyć, czego dowodem są coraz powszechniejsze problemy natury psychicznej.
To my kreujemy swoją rzeczywistość
W takiej sytuacji warto zauważyć, że naszą rolą nie jest zmienić siebie, ale stworzyć sobie taki fragment rzeczywistości, w którym możemy czuć się dobrze z tym jacy jesteśmy. Wśród ludzi którzy myślą podobnie, którzy akceptują nas zamiast chcieć nas zmieniać. Którzy ewentualne różnice traktują z ciekawością i otwartością, zamiast podchodzić do nich w kategorii problemu. Jeśli uważasz że Twój introwertyzm lub wysoka wrażliwość wymagają zmiany i naprawy, że coś jest z Tobą nie tak – spróbuj najpierw zmienić swoje otoczenie. Być może po prostu masz do czynienia z niewłaściwymi ludźmi?
No dobrze… i co dalej?
Pewnie powiecie teraz, że to wszystko brzmi bardzo ładnie, ale jak właściwie mamy znaleźć ludzi z którymi będziemy czuć się dobrze? Jak to zrobić, skoro wszyscy jesteśmy tak różni i nasze wartości tak bardzo się od siebie różnią? No cóż, wcale nie mówię że będzie to łatwe. Co więcej, często będzie to bardzo bolesne. Pozwolenie sobie na życie w swojej prawdzie często wymaga eliminacji z niego osób, które do niego nie pasują. Nawet tych, które były w nim obecne przez długi czas. Czasem możemy czuć się osamotnieni, mieć problem ze znalezieniem tych prawdziwych przyjaciół. Tych, którym warto poświęcać czas i uwagę, z którymi warto dzielić się sobą. Ale jako introwertyczka, WWO, weganka, abstynentka nietolerująca papierosów i używek, a także wymagająca od innych szacunku, powiem Ci jedno. Ten wysiłek się opłaca.
W zgodzie ze sobą
Kluczem do sukcesu tak naprawdę jest poznanie siebie. Nauczenie się swoich preferencji oraz granic i pilnowanie na bieżąco, żeby czuć się dobrze z tym co robimy i na co się godzimy. Respektowanie siebie i nie uleganie innym w kwestiach, które są niezgodne z nami. Nie kwestionujmy swoich cech osobowości i nie zastanawiajmy się czy są one właściwe. Bo są na pewno – w końcu są nasze. Możemy nawet zmienić swoje nawyki i zachowania jeśli uznamy to za stosowne. Ale jakaś część nas, centrum naszego temperamentu, zawsze pozostanie niezmienna. Tylko będąc 100% w zgodzie ze sobą będziemy mogli pokazać innym kim tak naprawdę jesteśmy. I tylko wtedy zobaczymy jak oni na to reagują i czy są z tym kompatybilni. I czy my sami jesteśmy ok z ich stylem życia na tyle, żeby znaleźć dla nich miejsce na dłużej w naszej wędrówce przez życie.
Kiedy już poczujemy się dobrze we własnej skórze i przestaniemy się wciąż zastanawiać czy to jacy jesteśmy jest wystarczająco dobre, nagle stanie się coś interesującego. Kiedy ktoś zapyta nas kim jesteśmy, pomyślimy w pierwszej kolejności ‘Człowiekiem, takim jak Ty, zupełnie wyjątkowym i unikatowym’. Uwolnimy się od potrzeby etykietowania się, klasyfikowania i używania mądrych określeń w celu usprawiedliwienia tego jacy jesteśmy. I nie zrozum mnie źle, takie pojęcia jak introwersja czy wysoka wrażliwość będą zawsze aktualne i pomocne. A do analizy psychologicznej wręcz niezastąpione. Ale chodzi o to, żeby używać ich z wyboru, jako narzędzi, jako sposobu określenia zestawu własnych preferencji. A nie jako łatki, bez której nie potrafimy funkcjonować w społeczeństwie. No, chyba że chcemy pochwalić się i podkreślić, że Introwertyk – to brzmi atrakcyjnie. To rozumiem doskonale 😉