Poza strefą komfortu
Są w życiu takie prawdy, które na pierwszy rzut oka wydają się być zupełnie oczywiste i dobrze nam znane. Niestety tylko na pierwszy, bo w praktyce często okazuje się, że na co dzień wcale z nich nie korzystamy, a wręcz postępujemy dokładnie wbrew nim. Jedną z takich prawd, która bywa w dodatku dość kłopotliwa dla introwertyków, jest kwestia strefy komfortu… a właściwie wychodzenia z niej.
Bo teoretycznie wiemy o tym, że od czasu do czasu nie zaszkodzi opuścić swojej ciepłej i bezpiecznej norki, a wręcz jest to całkiem wskazane. Jednak czy wykorzystujemy tę wiedzę w praktyce? Na to pytanie każdy z nas może odpowiedzieć sobie sam. Ja chciałabym natomiast, żeby ten artykuł stał się dla Was okazją do zagłębienia się w tematykę strefy komfortu. Lub chociażby do przypomnienia sobie o ‘oczywistych oczywistościach’ które jej dotyczą, bo nie ukrywajmy że my ludzie często takich przypominajek potrzebujemy 😉 . Tak czy inaczej, w obu przypadkach skutki mogą okazać się zaskakująco korzystne.
Czym w zasadzie jest ta cała ‘strefa komfortu’? Otóż mówiąc najprościej, jest to ogół okoliczności i sytuacji w których możemy się znaleźć, w ramach których czujemy się swobodnie, bezpiecznie i które nie działają na nas stresogennie. Zazwyczaj chodzi tutaj o sytuacje które dobrze znamy, które są przewidywalne lub nie wymagają od nas przekraczania, ani nawet dotykania własnych granic. Jest to z jednej strony obszar w ramach którego warto znaleźć się od czasu do czasu, żeby wyciszyć własne nerwy, emocje i zwyczajnie odpocząć. Jest to również ukochane miejsce introwertyków, samotników i osób wysoko wrażliwych. Dlaczego? Bo nie wymaga od nas zbytniego wysiłku i czujemy się w nim jak w swoim ulubionym, cieplutkim, przytulnym domu. Jednym słowem – oaza, którą niekoniecznie musimy mieć ochotę opuszczać.
Strefa komfortu to piękne miejsce… ale nic w niej nie rośnie
Idąc jednak tym tropem nieco dalej, oczywistym wydaje się fakt, że nie da się spędzić całego życia będąc zamkniętym we własnym domu. Ok, teoretycznie jest to możliwe, ale czy na pewno o takie spędzenie życia nam chodzi? Czy o tym marzymy i czy da nam ono satysfakcję i poczucie spełnienia? … no właśnie. Podobnie jest właśnie ze strefą komfortu. Jeśli naprawdę zależy nam na własnym rozwoju, stawianiu przed sobą nowych wyzwań i spełnianiu marzeń, to może okazać się, że wszystko to w ramach strefy komfortu jest właściwie niemożliwe. A nawet jeśli komuś w jakimś stopniu się to uda, to jest więcej niż prawdopodobne, że ta sama osoba mogłaby osiągnąć znacznie więcej w krótszym czasie, gdyby jednak zdecydowała się porzucić od czasu do czasu bezpieczne gniazdko.
Skąd taka prawidłowość? Otóż dopiero kiedy znajdujemy się poza strefą komfortu, nasz organizm w pełni mobilizuje się do działania, stając się bardziej wydajnym. Docieramy do własnych granic i barier, nazywając je i nierzadko przesuwając w jedną lub w drugą stronę. Poznajemy nowe miejsca, nowych ludzi, obserwujemy swoje własne zachowanie w nieznanych dotychczas sytuacjach, uczymy się coraz to nowego postrzegania świata, które ewoluuje razem z nami. Kiedy natomiast pozostajemy wciąż w znanym sobie środowisku, nasz umysł ma tendencję do spoczywania na laurach, trudniej jest też spodziewać się niespodziewanego, tzn. zwrotów akcji, które mogłyby wprowadzić nasze życie na zupełnie nowe tory. Tymczasem poza strefą komfortu… sky is the limit!
Jak postawić pierwszy krok?
No dobrze, ale na czym w praktyce polega wyjście ze strefy komfortu? Otóż przede wszystkim na powiedzeniu ‘tak’ w sytuacjach, kiedy jedna część nas bardzo chciałaby zrealizować jakieś przedsięwzięcie, ale jednocześnie odczuwamy strach związany z opuszczaniem naszego bezpiecznego i dobrze znanego gniazdka. Na podjęciu ryzyka, znalezieniu w sobie odwagi na zrobienie czegoś spoza szablonu i oswojonego już przez nas schematu. Mówiąc krótko, chodzi o momenty kiedy czujemy, że rzucamy się na tzw. głęboką wodę. Towarzyszy temu uczucie niepewności, połączone zwykle z kombinacją innych emocji, bo tego typu sytuacje skutecznie nas stymulują. Możemy więc odczuwać zarówno przyjemną ekscytację związaną z odkrywaniem czegoś zupełnie nowego, jak również strach i opór przed drogą w nieznane.
Wielu z Was pomyśli pewnie teraz „Ale chwileczkę, przecież ja jestem introwertykiem, albo HSP, muszę dbać o swoje wewnętrzne baterie i nie mogę narażać się na takie sytuacje. Wychodzenie ze strefy komfortu mi nie służy!”. W rzeczywistości jednak prawda jest taka, że każdy z nas tego potrzebuje, niezależnie od typu osobowości. Cała sztuka polega jedynie na tym, żeby odpowiednio bilansować momenty pełne nowości i wyzwań z chwilami wytchnienia i relaksu. Więcej rad w tym temacie znajdziecie tutaj -> <klik>. Dlatego apeluję – nie zamykajmy się w swoich bezpiecznych domach, bądźmy odważni, ciekawi, szukajmy i sięgajmy dalej. Tylko wtedy będziemy mieli szansę naprawdę głęboko posmakować życia, lepiej zrozumieć siebie i dobrze wykorzystać swój potencjał. Tylko w takich warunkach dzieją się cuda, których przecież tak bardzo pragniemy.
Inspiracje
Na koniec dodam, że ten artykuł nieprzypadkowo powstał właśnie w tym momencie, gdyż kolejny raz najlepszą inspiracją do pisania okazuje się być samo życie. W ostatnim czasie postanowiłam poeksperymentować nieco ze swoją strefą komfortu, przetestować własne granice, dotknąć nieznanych mi dotąd obszarów. Zaczęło się to od prostej, spontanicznej decyzji, która następnie przeistoczyła się w działanie. Wystarczył jeden malutki krok, by moje życie przyspieszyło, by jedna mała przygoda pociągnęła za sobą kolejne. I nie, nie mówię że jest łatwo, są emocje, są łzy, są chwile napięcia i wątpliwości – ale czy życie bez nich nie byłoby puste? 🙂 I znów jestem nieco inna niż zaledwie wczoraj, znów inaczej patrzę na świat i jestem przekonana, że jutro będzie jeszcze ciekawsze. A jednocześnie coraz bardziej jestem w ‘tu i teraz’… Ale do tego tematu wrócę przy kolejnej okazji. Trzymajcie się ciepło!