Jedyna ważna rzecz
„98 procent populacji świata poświęca 98 procent swojego czasu rzeczom nieważnym” – oto hasło przewodnie książki „Jedyna ważna rzecz”, które zachęcić ma do jej lektury. Na szczęście, jak przekonuje autor Neale Donald Walsch – tak nie musi być. Wystarczy poświęcić trochę czasu na pogłębioną analizę celu i sensu życia i zapoznać się z koncepcją Jedynej Ważnej Rzeczy. Pamiętając o niej możesz zmienić na lepsze całe swoje życie. Czy rzeczywiście recepta na szczęście jest tak prosta?
Nie powiem wam oczywiście czym jest owa ‘Jedyna Ważna Rzecz’, bo popełniłabym dość niezgrabny książkowy spoiler. Autor głosi jednak, że przetrwanie nie jest podstawowym instynktem człowieka, a już na pewno skupienie na nim nie zapewni nam wewnętrznej równowagi i spełnienia. Narracja książki jest dość specyficzna, gdyż czytelnik stawiany jest niejako w pozycji ucznia, a sam autor w pozycji mistrza. Ufając jego radom i stosując jego narzędzia, jak sam zapewnia, mamy szansę poukładać w odpowiedni sposób absolutnie wszystkie elementy własnego życia.
Sięgając po tę pozycję spodziewałam się ciekawej lektury dotyczącej własnego rozwoju, pracy nad sobą, samoświadomości. Być może nieszablonowej i kontrowersyjnej, ale wciąż powiązanej w dużej mierze z podejściem psychologicznym. Moje oczekiwanie nie wzięło się zresztą znikąd – książka zaliczana jest bowiem tematycznie do działu psychologii. Biorąc ten fakt pod uwagę, czytelników „Jedynej Ważnej Rzeczy” czeka niemałe zaskoczenie.
Mówiąc wprost, moim zdaniem trudno tu znaleźć prostą receptę na szczęście. Książka bynajmniej nie przedstawia całej koncepcji w łatwy i przystępny sposób. Co więcej, ma ona szansę zniechęcić do siebie niecierpliwych czytelników takich jak ja, szukających raczej konkretów i ‘przyziemnego’ podejścia do tematu. Dlaczego? Otóż dlatego, że to nie jest tak naprawdę książka o psychologii, a o duchowości. Pełno jest tu rozważań filozoficznych, teologicznych, a słowa takie jak dusza, Bóg, boski cel czy święta droga spotkacie niejednokrotnie.
W tym momencie chcę zaznaczyć, że owa ‘duchowość’ nie oznacza jednak, że książkę należy jednoznacznie przekreślić. Raczej dobrze jest wiedzieć czego można się po niej spodziewać i być przygotowany na jej stopień skomplikowania. Polecam ją raczej osobom lubiącym ‘wyższy poziom wtajemniczenia’ i mającym doświadczenie ze skomplikowanymi, abstrakcyjnymi analizami dotyczącymi człowieczeństwa, naszego przeznaczenia i boskiego planu. Wydaje mi się wręcz, że bez wcześniejszego przygotowania naprawdę trudno będzie momentami nadążyć za autorem i odkopać sens spod moralizatorskiej i podniosłej otoczki. O ile w ogóle jest to możliwe. Mnie się to mówiąc szczerze nie udało.