Przepływ
Niektóre książki wpadają w moje ręce zupełnie przypadkowo i tak też było z tym tytułem. „Przepływ” autorstwa Mihaly Csikszentmihalyi dostałam wraz ze słowami ‘przeczytaj, myślę że ci się spodoba’… Książka nie jest wcale najnowszej daty, została wydana po raz pierwszy w 1990 roku. Mówi głownie o szczęściu, które wydaje się być rozdmuchanym i trochę przeterminowanym pojęciem. A jednak jest w niej coś, co sprawiło, że nie zrezygnowałam po pierwszym rozdziale i zatrzymałam się przy niej na dłużej.
Autor książki ma pochodzenie węgierskie, ale zamieszkał na stałe w Stanach Zjednoczonych. Poświęcił się całkowicie badaniu tematyki szczęścia i samorealizacji. Według niego, aby móc żyć pełnią życia, należy dążyć do jak najczęstszego bycia w stanie tytułowego przepływu: stanie optymalnego doświadczenia, kiedy to w świadomości panuje porządek. Według tej teorii, mamy wiele możliwości ku temu, by uczynić swoje życie znacznie przyjemniejszym i bardziej satysfakcjonującym.
Poradnik?
Przede wszystkim znajdziemy tu przekaz typowo poradnikowy dotyczący tego co zrobić, by doświadczać w życiu więcej poczucia szczęścia. Jak pracować nad sobą i swoim nastawieniem do świata. Jakimi zadaniami warto się zajmować, jak szukać w nich stanu przepływu i na co poświęcać swój czas wolny. Każdy z rozdziałów okraszony jest licznymi przykładami z życia wielu osób, a także obszernymi przypisami, które pozwalają poszerzyć wiedzę dotyczącą rozmaitych gałęzi nauki.
Psychologiczne 'co nieco’
„Przepływ’ zawiera w sobie także solidną dawkę przydatnej wiedzy psychologicznej (Csikszentmihalyi jest bowiem profesorem psychologii i zarządania). Dowiecie się z niej między innymi czym jest entropia psychiczna, osobowość autoteliczna, oraz co nazywamy jaźnią złożoną. Nawet jeśli pojęcia te wydają się Wam być bardzo skomplikowane, to sama teoria wyjaśniona jest przystępnym językiem i tak naprawdę okazuje się, że każdy z nas ma z tymi zjawiskami do czynienia na co dzień.
O samotności
Nas introwertyków w sposób szczególny zainteresować może rozdział VIII, zatytułowany „Radość z samotności oraz towarzystwo innych”. Autor twierdzi, że zostaliśmy genetycznie zaprogramowani na poszukiwanie kontaktów z innymi ludźmi (z czym oczywiście trudno się nie zgodzić, gdyż każdy z nas potrzebuje choć odrobiny towarzystwa). Z drugiej jednak strony podkreśla, że wiele osób panicznie boi się samotności, od której nie należy uciekać. Znacznie lepiej jest ją poskromić, tolerować, lub nawet nauczyć się nią cieszyć. Dopiero wtedy będziemy mogli skupić się w pełni na własnych działaniach, zamiast poświęcać większość życia na próby unikania negatywnych skutków samotności.
Jeśli chcielibyście dowiedzieć się, czym tak naprawdę jest stan przepływu i jak go osiągnąć, sięgajcie śmiało po tę książkową pozycję. Być może podejmiecie nawet wyzwanie poprawy jakości swojego życia? Od razu ostrzegam, że lektura nie należy do najkrótszych (ponad 400 ciasno zapisanych stron), ale moim zdaniem warto jest się z nią zapoznać. W teorii wszyscy dążymy przecież do szczęścia, będącego celem samym w sobie. Ale czy tak naprawdę wiemy jak to robić, skoro tak rzadko doświadczamy poczucia przepływu…?